środa, 13 kwietnia 2016

Seymour - Sing


Pamiętacie może, jak dokładnie 3 lat temu, 13 kwietnia 2013 roku, zaczynałem moją przygodę z blogowaniem o muzyce?
Właśnie tak, utworem "Sing" grupy Blur. I tym samym utworem działalność kończymy. Tym razem usłyszcie jego pierwotną wersję, nagraną jeszcze w czasach, gdy formacja Blur grała pod nazwą Seymour.
Nie będzie już dziś oceny, nie będzie sekcji "Już jutro". Bo tu nie będzie jutra (pozostanie tylko muzyczne kalendarium, do obejrzenia którego serdecznie zapraszam).
Dziękuję Wam bardzo za tę niezmiernie przyjemną podróż dźwiękową. Dobranoc.

niedziela, 14 lutego 2016

Kilka piosenek na Walentynki

David Bowie - "Valentine's Day"


***

Moby - "Sleep Alone"


***

Outkast - "Happy Valentine's Day"


***

TV on the Radio - "Lover's Day"

poniedziałek, 11 stycznia 2016

"Stars are never sleeping/Dead ones and the living"


Ciąg dalszy żałoby po mistrzu.

Przyznaję - nie wychowywałem się na muzyce Davida Bowiego. Znałem oczywiście "Space Oddity", "Young Americans", "Let's Dance" (to chyba najlepiej) i parę innych, ale naszą znajomość można określić najwyżej jako powierzchowną. Do mojej muzycznej świadomości wdarł się Bowie gwałtownie wraz z wydaniem "The Next Day" oraz wspaniałego "The Stars (Are Out Tonight)". Pózniej była kompilacja "Nothing Has Changed" i poznawanie jego wcześniejszej twórczości. Była "2001: Odyseja kosmiczna" Kubricka, dzięki której zrozumiałem wreszcie "Space Oddity", które to z kolei swym pięknem mnie onieśmieliło - słuchając go czuję się jak major Tom; jakbym dotykał czegoś, co czyni mnie zupełnie bezradnym wobec swej wielkości (i do dziś nie potrafię się przy tym nie wzruszyć). A przez ostatnie dwa dni zdążyłem się niemalże zakochać w "Blackstar".
David Bowie był zawsze jakaś oczywistością. Stałym punktem odniesienia. Kimś, kogo nie może zabraknąć. Teraz go zabrakło i na razie niezbyt mogę sobie wyobrazić jak to w ogóle możliwe.

Początek roku 2016


Odszedł od nas David Bowie, zostawiając na scenie muzycznej wielką wyrwę. Co z tego, że przez ostatnie dwa-trzy lata nas na to przygotowywał, skoro my nadal nie jesteśmy gotowi.
Mały cynik gdzieś we mnie nadal twierdzi, że to wszystko jest genialnym chwytem marketingowym, a Bowie powstanie z martwych - jak Łazarz.

Od dziś nie ma już muzyki.

sobota, 10 października 2015