niedziela, 30 sierpnia 2015

Lana Del Rey - High By The Beach


O wilku mowa.
Napomknąłem ostatnio o Lanie Del Rey przy okazji Kraków Live Festivalu, w kontekście porównania do . I kilka dni później dowiedziałem się, że Lana wydała nowego singla. Z początku myślałem, że posłucham jej raz - z (o ile to nie za duże słowo) dziennikarskiego obowiązku. Okazuje się jednak, że "High By The Beach" stało się melodią najczęściej chyba przewijającą się przez moje głośniki w ostatnich dniach. Niby nie ma co ukrywać - to jest po prostu piosenka płytka (choć ładnie wpisuje się w rozwój Lany - dawniej śpiewała "Lights, camera, action/You know I can't make it on my own", a teraz po słowach "Lights, camera, acción" następuje śmiała deklaracja "I'll do it on my own"; poza tym tekst nabiera jakby wydźwięku lekko, jak na mainstreamowy pop, feministycznego). I niby tak samo obchodzi mnie to, że Lana chce się naćpać na plaży, jak to, co wyśpiewuje  - czyli wcale - ale jednak Lana robi to z charakterystycznym wdziękiem i właściwą sobie subtelnością. Dlatego zawsze lubiłem słuchać jej piosenek, od "Video Games" począwszy. Może po prostu nie jestem targetem dla  i przez to jej muzyka kompletnie mnie nie pociąga, a wręcz odpycha - zapewne. Za to Lanę zawsze chętnie do mojego muzycznego świata przyjmę. Ale tylko dla przyjemności czysto zmysłowej, bo poznawczo nie ma tu czego szukać.

Ocena: 5/10

Już jutro: Touch & Go

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz