niedziela, 15 marca 2015

Lor - Death Comes On Foot


Znacie Lor? Nie znacie. Jeszcze.
Bo jeśli czternastolatki (sic!) z Krakowa będą nadal drążyć lokalny muzyczny beton, to istnieje spora szansa, że wyniknie z tego coś dobrego. Mam tylko nadzieję, że nie są to dobre złego początki, bo przecież historia muzyki zna niemało przypadków grup, które zaczynały z wysokiego C, a później staczały się w otchłań marnego popu (najmniej drastycznym przykładem jest choćby ukochany mój Coldplay, ale tego tematu lepiej po raz kolejny nie poruszać).
Cóż można dziewczynom zarzucić? Ubogość aranżacji - na tym etapie (a wydały ledwie dwa utwory - kolejny się miksuje) rzecz jak najbardziej wybaczalną. I na tym lista się kończy. Oczywiście, takie "Death Comes On Foot" to nie jest najwyższa muzyczna półka, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie pogratulować należy chęci działania, niepójścia na łatwiznę (jakim byłoby nagrywanie wyłącznie coverów) i inspiracji. Wyobraźcie sobie bowiem, że debiutancki utwór Lor, jakim było "The Garden Of Happy Dead People" (do odsłuchania tu), jest ponoć inspirowany obrazem Friedricha Stowassera (lepiej znanego jako Friedensreich Hundertwasser), przedstawiającym jego ogród w Nowej Zelandii (w którym notabene został pochowany). Rzadko spotykane w świecie folku i popu.
Należy sobie jednak zadać podstawowe pytanie: czy muzyka Lor - razem ze swymi urzekająco naiwnymi (może i zamierzenie) tekstami, delikatnym wokalem i równie subtelnymi aranżacjami - jest w stanie przemówić do słuchacza? Moim zdaniem tak. Ale chcemy więcej.

Ocena: 7/10

Już jutro: Peter Broderick

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz