środa, 7 października 2015

Alt-J - Taro


"Taro" to bardzo dramatyczna lekcja historii.
Doprecyzowując - historii fotografii. Opowiada bowiem o śmierci Roberta Capy - fotografa wojennego, który, relacjonując pierwszą wojnę indochińską, zmarł 25 maja 1954 roku w wyniku obrażeń doznanych wskutek nadepnięcia na minę przeciwpiechotną. O 14:55 zeskoczył z wojskowego Jeepa i ruszył z aparatem w dłoni na pole walki. Pięć minut później jego walczący towarzysze usłyszeli wybuch. Gdy dotarli na miejsce zdarzenia, zastali Capę w agonii, pozbawionego lewej nogi i ze zdruzgotaną klatką piersiową. Natychmiast przewieźli go do szpitala polowego, ale o 15: 10 ziemski czas fotografa się skończył. Cytując Alt-J:
To Capa, to Capa Capa dark after nothing, re-united with his leg and with you Taro
...a zatem Capa zjednoczył się ze swą utraconą nogą oraz, co ważniejsze i zdecydowanie bardziej liryczne, z Gerdą Taro.
Gerda Taro (właściwie Gerta Pohorylle) była niemiecką Żydówką pochodzenia polskiego, która przez nasilające się w Niemczech lat trzydziestych nazistowskie klimaty zmuszona została do ucieczki do Paryża i rozłąki z rodziną (której już nigdy przyszło jej później nie zobaczyć). W stolicy Francji Taro spotkała Endre Friedmanna - węgierskiego Żyda, który tak jak ona pasjonował się fotografią. Zostali więc partnerami zawodowymi (zostaliby też życiowymi, gdyby Pohorylle nie odrzuciła oświadczyn Węgra) i zaczęli publikować prace jako fikcyjny amerykański fotograf Robert Capa. Sekret nie przetrwał długo, lecz Friedmann postanowił na stałe przyjąć wspomniane nazwisko (wywodzące się z węgierskiego cápa - rekin); Pohorylle na cześć japońskiego artysty Tarō Okamoto przybrała zaś nazwisko Gerda Taro.
W roku 1936 w Hiszpanii rozpętała się wojna domowa. Taro wraz z Capą wybrali się tam, by dokumentować zmagania na froncie. Mężczyźnie się poszczęściło - przywiózł stamtąd jedno ze swych najsłynniejszych zdjęć, czyli "Loyalist Militiaman At The Moment Of Death, Cerro Muriano, September 5, 1936" (znane jako "Upadający żołnierz"; aktualnie kwestionuje się jego autentyczność, a autorstwo niekiedy przypisuje się Gerdzie Taro). Kobieta, niestety, już z Hiszpanii nie wróciła - 25 lipca 1937 odniosła poważne obrażenia w wyniku kolizji republikańskiego czołgu z - również republikańskim - samochodem transportującym rannych, z którego postanowiła skorzystać Taro. Następnego dnia zmarła w szpitalu. Są tacy, którzy sugerują, że komuś mogło zależeć na śmierci coraz bardziej wpływowej fotografki, obracającej się w komunistycznym, antyfaszystowskim towarzystwie bliskim Hemingwayowi i Orwellowi. Inni twierdzą, że wypadek przebiegł inaczej, a Taro została po prostu rozjechana (!) przez czołg. Ani jedni, ani drudzy na swoje twierdzenia nie mają jednak wystarczających dowodów, przez co musimy przyjąć najbardziej prawdopodobną wersję całego zdarzenia.
Niemka została pierwszą fotografką wojenną, która zginęła na froncie. Przez francuskie środowisko komunistyczne została także jednocześnie uznana za symbol walki przeciw nazistom i faszystom. A dla Capy pozostała zapewne wielką, nie do końca spełnioną miłością.

Ocena: 9/10

Już jutro: Edmund Fetting

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz