piątek, 21 listopada 2014

Coldplay - Hurts Like Heaven


Powróciłem do "Mylo Xyloto". Cóż zastałem? Album, który okazał się lepszy niż go pamiętałem. Pewnie, nadal uważam go za najgorszy w dyskografii Coldplaya, ale nie zmienia to faktu, że nawet okazuje się miejscami ciekawy. Po kolei: wstawki typu "Mylo Xyloto", "M.M.I.X" oraz "A Hopeful Transmission" są niezbyt potrzebne - można by spokojnie wkomponować je w następujące po nich utwory. Pierwszy singiel - "Every Teardrop Is A Waterfall" - to po prostu piosenka słaba. Jeszcze gorzej wypada duet z Rihanną. Z kolei "Paradise" i "Major Minus", zapamiętane przeze mnie jako najlepsze utwory na płycie, z perspektywy czasu rozczarowują. Dobrze na tle całego tego bałaganu wypadają jednak na przykład "Hurts Like Heaven" oraz "Us Against The World" - utwory naturalnie typowo popowe (jak i reszta albumu), ale i tak dość dobre (około 7/10). Podsumowując - jeszcze tydzień temu przyznałbym płycie ocenę najwyżej 5/10, teraz zastanawiałbym się nawet nad szóstką.
Ogólnie płytę tę można opisać jako pierwszą relatywnie wesołą w historii twórczości Coldplaya. To nie robi jej chyba dobrze, bo Brytyjczycy (wychodząc z ogranej, znajomej stylistyki) weszli tu w coś zupełnie dla nich nowego, co najwyraźniej nie do końca im leży. Bo Coldplay nie jest zespołem od muzyki wesołej i energicznej. Momentami im ona wychodziła (vide "Hurts Like Heaven", "Viva La Vida" i kilka innych), ale były to raczej eksperymenty dokonywane sporadycznie. Nagranie całej płyty utrzymanej w tym klimacie było dość ryzykowne i, jak widać, nie opłaciło się (oczywiście w sensie artystycznym, bo na "Mylo Xyloto" panowie zarobili przecież pieniądze ogromne).
Cieszy zatem (spowodowany ponoć zakończeniem związku z Gwyneth Paltrow) powrót Chrisa Martina do pisania piosenek nieco spokojniejszych i smutniejszych, takich jak "Midnight" tudzież "All Your Friends". Jak już więc wielokrotnie podkreślałem i podkreślać będę - poczynili postępy po tej niefortunnej próbie zmiany wizerunku. Nastrój to chyba jedyna różnica między "Mylo Xyloto" i "Ghost Stories", bo nadal jest oczywiście popowo - i to dość mocno (ekhm, "A Sky Full Of Stars") - ale nie można nie zauważyć powrotu do smęcenia, a niemiłosiernie smęcili przecież od początku kariery. I chwała im za to.

Ocena: 7/10

Już jutro: Caribou

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz